XIX Konwent Jaskini Behemota
Ubrany na srogi chłód, porywiste wiatry i rzęsiste opady atmosferyczne, w stylu starej szkoły, poza mahoniowymi butami cały w odcieniu igieł sosny, włącznie z kaskiem – trzymający pod pachą deskę do jazdy na śniegu – Dagon wyglądał niebosiężnie, stojąc wczesnym słonecznym popołudniem na grzbiecie ośnieżonej grani, przykrytej polem firnowym lodowca, łączącej dwa wzniośle trwające szpiczaste szczyty szerokiego pasma górskiego.
Podróżnik był tak wysoko, że mimo trwającego lata, leżał wokół niego śnieg. Z każdej strony świata rozpościerały się pokryte bielą pejzaże potężnych górskich grzbietów pełnych strzelistych turni i ośnieżonych przełęczy, pod którymi rozchodziły się oblodzone strome stoki naszpikowane wystającymi skałami, a także kotły lodowcowe o znacznej głębokości.