Historia pewnej burzy - wieści konwentowe i koszulkowe
Codhringher leżał na trawce w parku, opierając się o jeden z rosnących tamże olbrzymich dębów. Wokół parku wznosiły się majestatyczne budowle imperialnej stolicy. Obok Codiego, odpoczywającego po powrocie z wyprawy wojennej do krain niezaznaczonych na najlepszych nawet mapach, spoczywała słusznych rozmiarów flaszka, owinięta dla niepoznaki w ostatni numer Czasu Imperium. Słońce prześwitywało przez drzewa, wiaterek lekko powiewał i wydawało się, że nic nie może zepsuć tej sielankowej atmosfery. Nagle aura doznała zadziwiającej przemiany - błyskawicznie zachmurzyło się, powiał lodowaty wiatr a gdzieś nieopodal uderzył piorun. Po chwili niebo rozświetlił wielkiej mocy błysk, powietrze przeszył ogłuszający huk, a tuż obok zamaskowanej dyskretnie imperialnym periodykiem flaszki wbiła się głęboko w ziemię strzała.
- Przynajmniej nic się nie wylało - mruknął Cod.
Do jej końca przywiązano srebrną nicią pergamin. Wędrowiec, po krótkiej szamotaninie, odwiązał go od strzały i jął czytać drobne runy, którymi był zapisany.